www.tatrareh.pl

piątek, 22 stycznia 2016

Gonisz przestępcę czy pocieszasz poszkodowanego?


       Zapewne wielu terapeutom tytuł tego tekstu kojarzy się ze słowami „matki” terapii mięśniowo-powięziowych Idy Rolf, ale poniższy post nie jest kierowany do terapeutów. Myślę jednak, że przeczytanie i terapeutom w niczym nie zaszkodzi, ba, może nawet pomóc w okiełznaniu niesfornych i wymagających pacjentów. Z pierwszych zdań można wywnioskować, że dzisiejsze słowa będą kierowane do was – pacjentów.

       Wzorowa postawa każdego obywatela nakazuje pomóc w potrzebie, więc wyobraźmy sobie, że znajdujemy się na ulicy i jesteśmy świadkami kradzieży. Przeanalizujmy dwie postawy: rzucamy wszystko i biegniemy za przestępcą albo pocieszamy poszkodowaną (częściej to właśnie kobiety padają tego typu aktom bandytyzmu, to, że tak naprawdę bandyta szukając czegoś w tej torebce jest poszkodowany jest tematem całkiem odmiennych rozważań). 
W pierwszym przypadku poszkodowana płacze i panikuje a my nie spuszczamy z oka bandyty (jest szansa na schwytanie go).
W drugim pocieszamy poszkodowaną. Ona się uspokaja, wycisza, jednak ciągle jest przestraszona pod wpływem emocji. Które rozwiązanie będzie bardziej odpowiednie, przyniesie lepszy skutek? Bardziej efektowny niewątpliwie byłby pościg, z wybuchami, rozbijanymi samochodami i roztrzaskiwanymi witrynami sklepów). Musimy wykluczyć opcje pocieszania, bo co jeśli się okaże, że w torebce było lusterko o ogromnej wartości emocjonalnej, podarowane przez pierwszego chłopaka? Z drugiej strony nie jesteśmy pewni czy uda nam się złapać. Jednak jest szansa, że odpuści, a jeśli w dodatku pobiegniemy odpowiednią drogą, będziemy sprytniejsi od niego i będziemy potrafili przewidzieć, co nasz bandyta chce w tym momencie zrobić.

       Odnieśmy to wszystko do terapii. Najczęściej zadawanym przez pacjenta pytaniem powinno być „dlaczego?”. Dlaczego robimy właśnie to, co robimy? Dlaczego właśnie to jest najlepsze rozwiązanie w zaistniałym problemie? Takim sposobem dowiemy się czy pocieszamy poszkodowaną (łagodzimy ból) czy biegniemy za przestępcą (eliminujemy stopniowo jego przyczynę). Ból jest jedynie odczuciem, informacją, jest jak sms z przeceną w sklepie, usunięcie to dwa kliknięcia palcem. Pozbycie się jednak całej drogi błędnego przesyłania informacji to żmudna i często długotrwała praca (Przypomina to często godzinne rozmowy z konsultantem, w których usiłuje się wytłumaczyć, że zimowa czapka w środku lata niekoniecznie będzie potrzebna). Terapeuci często  chcą jak najszybciej usunąć informację po prostu kasując ją - pocieszają poszkodowaną - my jednak wracamy do domu, a sms znowu przychodzi (o ile telefon nie został w torebce). Terapeuta powinien przeczytać dokładnie informację, zobaczyć którędy zaczyna biec złodziej, powinien dokładnie przeanalizować wszystkie możliwości, po czym, nie bagatelizując informacji,zabrać się za pościg.
       Wielu pacjentów nie może zrozumieć, dlaczego terapeuta (nie lekarz skandal!) prowadzi diagnozę przez godzinę i dlaczego przy objawach bólowych z odcinkiem lędźwiowym terapeuta zabiera się za stopy. Oczywiście, terapeuta krasomówca już na pierwszym spotkaniu będzie potrafił przedstawić wszystko w przekonujący sposób. Terapeuta posiadający wiedzę, lecz niekoniecznie potrafiący przekazać ją pacjentowi, będzie posuwał się do ciekawych trików. Jednym z nich jest zasada: trzy spotkania naprawiamy, czwarte psujemy. Nie dlatego, że wspomniany terapeuta chce zarobić, ale dlatego, że chce złapać przestępcę, a gdy nie będzie miał informacji dokąd ucieka (bólu) pacjent po prostu stwierdzi, że więcej pomocy mu nie potrzeba. Wszyscy moi podopieczni mogą zapewnić, że raczej należę do tych dużo mówiących. Pewnego razu jedna z zawodniczek po ukończonym programie terapeutycznym nazwała mnie „złotoustym”.
       Oczywiście edukacja pacjenta to podstawa, spryt również jest ważny. Ja wolę jednak przedstawić wam temat na blogu, ze względu na większe grono odbiorców.
       Na koniec przedstawię klasyczny przykład. Promieniujący ból w okolicy „barków”, ból nasila się podczas nacisku. Tak, to właśnie słynne punkty spustowe. Znają je wszyscy. Większość terapeutów zabierze się za ich eliminację. Czy one jednak nie są jedynie informacją? Tylko nie w formie sms a raczej jako pisany ostrym piórem listu? Punkt spustowy nie jest nowotworem. Postaje ponieważ pewne czynniki (o których napiszę następnym razem) zmusiły go do tego. Niestety terapia kończy się na wciskaniu tego punktu oraz (kolejne modne słowo) terapii mięsniowo-powięziowej. Złapaliśmy przestępcę? Absolutnie nie. Spaliliśmy list, jednak uwierzcie mi na słowo, kolejny będzie już grawerowany na kawałku stali. Kolejnym przykładem są wkładki ortopedyczne. Im poświęcę kolejny post, ponieważ jest to szeroki temat, którego  nie chcę potraktować po macoszemu.

       Moja rada: zanim zaczniecie program terapeutyczny upewnijcie się, czy terapeuta chce usunąć ból czy jego przyczynę oraz czy środki, których używa są przemyślane z wizyty na wizytę czy wszystko kręci się wokół informacji i usiłowania jej szybkiej eliminacji. Odpowiedni program terapeutyczny powinien sprawić, że ból sam odejdzie a wy odczujecie znacznie więcej pozytywnych efektów swoim ciele.

       Czekam na dyskusję, pytania dotyczące dzisiejszego wpisu. Mimo, że ostatnio wiele się u mnie zmieniło – otworzyłem gabinet (www.tatrareh.pl) i  trafiają do mnie ciekawi pacjenci (ale również spotykam nietuzinkowych ludzi i różnorodne charaktery), jedna rzecz pozostaje niezmienna – pasja i chęć do działania! Czy to wszystko przełoży się na zainteresowanie tematem i ilość moich postów na blogu? Czas pokaże!

Pozdrawiam
Jakub