Witam serdecznie. Kurz po sesji powoli opada. Łódź to
przepiękne miasto (sarkazm?) mocno złapało mnie w swoje szpony i nawet po
ostatnim zakreśleniu testowej odpowiedzi nie chciało wypuścić do domu. Tak
naprawdę, zatrzymał mnie dr n med. Gianluca Padula pod okiem którego, (i za
którego pozwoleniem) będę pracował nad szerokim projektem w Łódzkim
laboratorium ruchu. Po powrocie oczywiście praca i... pierwsze zdania pracy
magisterskiej? Nic bardziej mylnego, temat okazał się na tyle rozwinięty, ze
samo naszkicowanie projektu stanowi nie lada wyzwanie.
Balotelli, Janowicz, Radwańska to tylko wybrane nazwiska
sportowców, u których w ostatnich dniach
mogliśmy zobaczyć kolorowe plastry. Czym
są, na jakiej zasadzie działają na ludzki organizm fizjoterapeutom nie musze
tłumaczyć, a i laik może się sporo dowiedzieć zagłębiając w zasoby internetowe.
O czym więc będzie poniższy post? o pochodzeniu? nie do końca, może o produkcji?
błąd, więc o czym?
Pewnie wielu z was usłyszało garstkę informacji z popularnej
telewizji z programu informacyjnego nadawanego po 19 na temat owych kolorowych
plastrów. Fizjoterapeuci znają tę metodę jedni bardziej, drudzy troszkę mniej,
kilku moich znajomych pokusiło się nawet o napisanie pracy magisterskiej
opierającej się na działaniu plastrowania dynamicznego. Czego? plastrowania
dynamicznego? przecież to jest kinesio taping, albo kinesiology taping... no
jeszcze może być kinesiotaping. O co w tym wszystkim chodzi, postaram sie nie
tyle wytłumaczyć, co napisać jak plastrowanie dynamiczne postrzegane jest
przeze mnie. Szukając odpowiedniego dla mnie kursu plastrowania dynamicznego
złapałem kilka nieścisłości. Pochodzenie – oczywiście wszyscy niczym
uniwersytecki chór odpowiedzą Japonia. Orientacyjny okres powstania – również usłyszymy
podobne odpowiedzi. Ale przy tym, kto
był twórcą natknąć się można na dwa nazwiska Kenso Kase i Nitto Denko. Istotą
tego, pewnego rodzaju nieporozumienia, jest współpraca obu panów. Pan Kase był
twórcą metody kinesio tapingu natomiast pan Denko miał sprzęt za którego pomocą
plastry mogły być produkowane. Później pan Denko niejako zrezygnował z usług
pana Kase i znając podstawy metody stworzył własną, ze zmienioną lekko nazwą
oraz wzbogaconą o kilka aspektów. Najfajniejsze w tej historii są dwie rzeczy, że
jest to legenda i to, gdzie były wtedy biura patentowe. Co do legendy zostawmy ją pasjonatom. Wróćmy do patentów. Ciężko opatentować coś, co
jest bardzo skąpe jeśli chodzi o produkcje, a jeszcze ciężej jest opatentować
coś co jest powszechnie używane. Plaster jest zwyczajną bawełnianą dzianiną,
którą jest w stanie zrobić co najmniej 10 firm w Łodzi, klej jest zwykłym
akrylowym klejem używanym w plastrach a nałożenie go falistym wzorem jest
kwestią matrycy która z tego wszystkiego jest najdroższa. Jeśli ja będę chciał
wprowadzić nową metodę załóżmy „kinesio perform tapng” zmienię gramaturę
dzianiny i pan Kase i pan Denko mogą schować patenty do szuflady. Każda zmiana
projektu patentu to kolejna suma do wydania i kolejny rok czekania, bo tyle
czeka się od zgłoszenia patentu do opatentowania. O sumie wspominam dlatego,
ponieważ patent na Polskę jest to koszt do 10 tys, patent na Europę 2-3 razy
tyle, na cały świat pewnie znowu x razy tyle. A jeśli jesteśmy biegli z
matematyki policzmy ile jest gramatur dzianiny bawełnianej i jakie wzory można
użyć w kleju a w efekcie jak wielką sumę należy przeznaczyć na to żeby metoda
była nasza . A dlaczego nie można zrobić tego z metodą? bo inny plaster oznacza
inną metodę. Można wszystkie wrzucić do worka wcześniej wspominanego
plastrowania dynamicznego. Ale o patentach nie ma mowy.
Nadeszła era, której bardzo się obawiałem, era
zbieraczy papierków, mam taką teorię, że to wszystko przez zbieranie pokemonów
„Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Inna sprawa, że
nikogo nie obchodzi, co wiesz tylko na co masz papierek i dopiero wtedy się
liczysz. Przykre ale prawdziwe. Skoro jesteśmy przy papierkach. Ja mam papierek
z Kinesio Tapingu prosto od doktora Kase, moi znajomi z kolei papierek pana
Denko, jeszcze inni inny papierek. Postanowiłem zapytać zagranicznych kolegów,
który papierek jest „ważniejszy”. Austria korzysta z zaleceń pana Kase,
Norwedzy również, Amerykanie słyszeli tylko o Kase ale mają coś swojego zresztą
podobnie jak my. Jadąc za granicę z kursem PNF wszyscy wiedzą o co cho,
natomiast tutaj jest niemałe zamieszanie. Zamieszanie tylko dla „papierkowiczów”
ja swoje usłyszałem oraz przyswoiłem i przeanalizowałem. Owszem podobno w
kinesiology tapingu jest lepsza diagnostyka i więcej o tak strasznie modnych
tasmach anatomicznych Myersa i jakże ukochanym przez wszystkich spojrzeniu
holistycznym. Ja jednak zachowuje jak zwykle w takich sprawach wewnętrzny
spokój. Moja wiedza zaczerpnięta z kursów sygnowanych przez pana Kase plus
podstawowa wiedza fizjoterapeutyczna plus wiedza na temat Myersowskich taśm
pozwala na zbliżenie do wiedzy z kursów pana złodziejaszka (wg legend). Czemu
więc zdecydowałem się na kurs Pana Kase? Skoro na kursie kinesiology mogli by
nauczyć mnie wszystkiego? W dodatku w dwa dni? sam jestem „wynalazcą” już
jestem na dobrej drodze do badań czegoś, czego byłem „twórcą” a w głowie
„kotli” się kolejny pomysł, który czeka na gram wolnego czasu na realizację i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś kto zrozumiałby
moje pomysły był lepszy ode mnie bo ZAWSZE będzie ten krok do tyłu. Jeśli on
załapał mój pomysł #1 ja mam już drugi, jeśli załapał #2 ja już będę na drodze
do 3go. Może się okazać, że będę kleił gorzej w początkowej fazie, ale mam 3
miesięczny dostęp do baz danych kogo – prekursora. Nie chcę polecać żadnego z
nurtów, wszędzie dowiecie się tego samego.
Jest jednak kilka uwag, których
należy przestrzegać i które zauważyłem już przed kursem. Pierwszą z nich jest
wspomniane spojrzenie holistyczne na problem jakim jest ból czy zaburzenie
wzorca ruchowego. Ktoś, kto przez 4 lata studiów nie nauczył się holistycznego
podejścia po kursie będzie patrzył tylko holistycznie. Nie zauważy problemów
związanych z łąkotką tylko będzie obwiniał taśmę powierzchowną przednią i nie
wpadnie mu do głowy zrobienie najprostszego testu dystrakcyjno kompresyjnego. Drugim
rodzajem pomyłek popełnianych przez terapeutów jest niezrozumienie prostej
mechaniki działania plastra. Skutkami błędu jest np. dzielenie plastra na dwoje
przy łydce o obwodzie mojego uda, ponieważ na kursie tak było (model był
dziewczyną ważącą 55kg) czy kurczliwe trzymanie się przykładowych aplikacji
podanych na kursie. Wracając do mojej wiedzy po kursie, wielu rzeczy się nie
dowiedziałem, ale po kursie stworzyłem pewien wzorzec działania, wachlarz
wyobrażeń, kilka własnych aplikacji. Nie okleję skutecznie teraz kogoś z
problemami posturalnymi zwiazanymi np. z dysbalansem mięsniowym taśm spiralnych,
ale wyżej wspomniane wzorce pozwolą mi po zastanowieniu, okleić tę osobę bardzo
skutecznie, bardzo... holistycznie.
Tak na zakończenie czy działają? uważam że tak. A Pan w
programie informacyjnym po 19 mylił się albo mało czyta. Podań naukowych jest
masa, a rok rocznie jest ich coraz więcej.
Oczywiście w każdej kwestii poruszanej przeze mnie mogę się
mylić, ale właśnie dyskusja pozwala nam na seks informacji i wulkan nowych
pomysłów, więc zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam
Jakub Szostak
Mądry, przemyślany i prawdziwy artykuł. Tylko szanowny autor Dżejkop z nadmiaru obowiązków( człowiek orkiestra:-) zapomniał o jednym malutkim aspekcie kinesiotapingu.
OdpowiedzUsuńA mianowicie o sferze psychicznej tej metody.Niektórzy teraz pukają się w czoło ale to upssss te osoby które nigdy nie mieli do czynienia z większą ilością pacjentów, zawodników itp.
Jest zawsze grupa kontuzjowanych osób którym fizjo zastosuje aplikacje kinesio jako placebo nawet w miejscu zdrowym a zawodnik podczas treningu, zawodów będzie miał w głowie , że ma takie cudo przyklejone i to jeszcze w kolorze widocznym dla przeciwników i TO WŁAŚNIE DODA MU SKRZYDEŁ:-) Mowa tu oczywiście nie o zawodnikach TOPowych tylko klasy średniej którzy dają z siebie wszystko po to aby być THE BEST:-)
W Fizjoterapii jak i w każdej dziedzinie Naszego życia pojawiają się nowinki i nowe metody które mają dowody na wpływ na dobrostan organizmu tylko nie możemy zapominać że Fizjo jakiegoś Teamy jest także jednocześnie lekarzem, fizjoterapeutą, spowiednikiem, dietetykiem, skarbnicą wiedzy w różnych dziedzinach życia:-)
Serdecznie pozdrawiam autora i jego stałych czytelników
Prof.Dr.Hab.mgr.inż Olo który nie jedną Oliwkę przelał:-)
Jakub Szostak, syn Tadeusza i Anny Bożeny (jak kto woli) zgadza się w 100% z Panem reżyserem inżynierem! i ma nadzieje, że to nie wpłynie na "czytalność" bloga przez Pana. Pzdr!
OdpowiedzUsuńGorąco polecamy www.infraline.pl! Dzięki tej stronie urządziłem w swoim domu prawdziwe miejsce relaksu.
OdpowiedzUsuń