www.tatrareh.pl

czwartek, 11 lipca 2013

Odzież kompresyjna w sporcie

W ostatnich dniach, mimo rozerwania między manewrowaniem piłą mechaniczną w lesie a wykańczaniem
Propozycja jednego z producentów
regionalnych strojów, miałem troszkę czasu na głębsze przemyślenia. Moje „ja” w fizjoterapii powoli zaczyna się kształtować i nie chodzi tutaj o „być albo nie być” albo „mieć czy być” chodzi raczej o to „gdzie być”. Takim oto sposobem już od jakiegoś czasu nie zajmuję się wszystkim w fizjoterapii a skupiam się tylko i wyłącznie na sporcie, co zawsze brało górę w owym kształtowaniu mojego fizjoterapeutycznego ja. Dlatego dzisiaj zajmę się odzieżą kompresyjną w sporcie. Konkretnie wezmę pod lupę opaski uciskowe na podudzie „światowego lidera”.
Bez obaw, nie użyje mojego ulubionego „poczytajcie sobie” tym razem postaram się wam nieco nakreślić, o czym będzie mowa, żeby kolejna cześć była całkowicie zrozumiała.
Czym jest odzież kompresyjna? Odzież kompresyjna jest odzieżą wzorowaną na medycznej odmianie tego typu odzieży czyli: podkolanówek przeciw żylakowych oraz pończoch przeciw żylakowych. Ucisk na kończynę dzielimy na dwie klasy: klasę I odpowiadającą od 15mmHg do 20, klasę II wynoszącą powyżej 20mmHg. Często producenci podrzucają nam pomoc profilaktyczną o niewielkim nacisku zazwyczaj około 10 mmHg. W sporcie nacisk ten jest to granica 18 – 25 mmHg. Producenci projektują ową odzież zgodnie z zasadą „graduated compression” stopniowego ucisku, zmniejszając nacisk od dystalnej do proksymalnej części kończyny. Sportowa kompresja jest do odzież bezszwowa, dziana z różnymi dodatkami np. włókien lycry czy poliestru zwiększając możliwości estetyczne. Najlepsze światowe firmy współpracują z potentatami kompresji medycznej w celu testowania nowych modeli czy pomysłów. Modeli kompresji sportowej jest sporo. Skarpety, podkolanówki, opaski na podudzie, opaski na udo, całe nogawki, spodenki, opaski na przedramię i ramię. Główna zasada działania opiera się na zwiększaniu ciśnienia w naczyniach żylnych, co pozwala na lepsze doprowadzenie krwi do serca. I tak, jeżeli ciśnienie żylne w pozycji leżącej wynosi 10 mmHg bez opaski, tak po założeniu będzie o 8mmHg większa więc o około ten procent szybciej krew powróci do serca. W przykładzie podaję pełną nogawkę a i przy niej „uderzenie” zmniejszy się w basenie brzusznym. Więc przy częściowych opaskach chodzi głównie o szybkie usunięcie metabolitów a przy ciśnieniu ok 25 mmHg również o ową nazwijmy to restytucje.
Po pewnym wstępie nadszedł czas na analizę. Nie chcę was zanudzać każdym rodzajem kompresji sportowej, więc zajmę się opaską na podudzie. Postaram się zrobić to tak, aby tekst był bodźcem do myślenia w tym kierunku.  
Zaleta (wg. producentów) #1 – bezszwowość.
Szew, jest to rodzaj połączenia dwóch krawędzi materiału. Szew może być różny. Producenci kompresji odstępują od szwu tłumacząc to zaburzeniem funkcji opasek. Zgodzę się z tym, ale tylko w pewnych przypadkach, w przypadkach, kiedy jest to szew bezpośrednio naciskający na skórę i który jest „uwięziony” pod opaską, natomiast zewnętrzny – czemu nie?  Jestem wielkim przeciwnikiem usuwania szwu w krawiectwie sportowym. Usuwając szef usuwamy krój, usuwając krój standaryzujemy indywidualne zależności anatomiczne. U każdego z nas brzusiec mięśniowy jest inny i nie chodzi tutaj o same obwody. Owszem opaski bezszwowe są dopasowane do łydki, ale właśnie nie do mojej czy Twojej, po prostu do łydki. Dzięki tradycyjnemu szyciu jesteśmy w stanie uszyć kompresje na konkrety brzusiec mięśnia brzuchatego łydki i konkretną kończynę dolną. Co więcej sam rozmiar w obwodach zuboża funkcję ponieważ 5 a nawet 6 standardowych rozmiarów nie zagwarantują jednakowego nacisku materiału na kończynę. Kolejna wada braku szwu – ograniczenie materiału. Rynek materiałów o obecnych czasach jest ogromny. Szkoda było by zamykać się przed nim.
Zaleta (wg producentów) #2 – Szwajcarska jakość i design.
Każdy Polak łyka to jak młody pelikan. Na szczęście świat dogania Szwajcarów a Szwajcarzy przez swoją bujną wyobraźnie czasami przesadzają. Dlatego nie uważam tego, za żadną zaletę. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam kompleksów. Poronin to nie szwajcarska wioska a powstają tam rzeczy, za które szwajcarzy dali by się pokroić.  
Zaleta (wg producentów) #3 – Stabilizacja.
Producenci uważają, że trenowanie oraz starty zmniejszają ryzyko urazów poprzez stały nacisk na brzusiec mięśniowy. Zarówno to jak i przyspieszenie resorpcji kwasu mlekowego jest niewątpliwą zaletą, więc o co mi chodzi? Każdy trener, czy fizjoterapeuta na każdym roku swojej edukacji napotykał się ze słowem adaptacja. Organizm ludzki adaptuje się w przeróżne sposoby i do przeróżnych warunków zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych. Przebudowujemy włókna kolagenowe, zwiększamy masę mięśniową, pływakom mimo ogromnego wysiłku przybywa tkanki tłuszczowej w procesie adaptacji do wody, kosmonauci z powodu braku nacisku osiowego na kości tracą ich masę. Sam trening wyczynowy czy nasza aktywność ruchowa ponad tą podstawową jest adaptacją. Co więcej, nasz organizm jest strasznie inteligentny i procesy te mają zawrotne tempo. Nawet po utracie kończyn człowiek jest w stanie wykonywać różne czynności zawstydzając tym nie jednego zdrowego. Adaptujemy się do dosłownie wszystkiego. Podążając za tą myślą, można dojść do następującego wniosku – jeśli trening jest adaptacją do wysiłku a opaska zastępuje kilka czynności i pomaga im to czy to jest całkowita adaptacja? Trenując w opaskach dzień w dzień utracimy coś bardzo cennego, utracimy możliwość organizmu do tego, co robi najlepiej.  Opaska zmienia nasz ruch powięziowy, pracę skóry, pracę naczyń włosowatych, napięcia w obrębie tkanki łącznej i wiele innych. Nie jestem przeciwny kompresji, ale zwolennikiem mogę być tylko w przypadkach niejako patologicznych jak np. powysiłkowe mikrourazy mięśniowe.


Program do mapowania napięć
Czytając to wszystko można dojść do wniosku, że dziedzina kompresji sportowej nie osiągnęła maksimum.  W wadach można również ująć nacisk na kość piszczelową, brak podziału na grupy mięśni i brak dokładnego dopasowania ciśnienia. Problem pierwszy raz w historii nie leży w technologii tylko w samym pomyśle. W 2010 roku pracując nad kombinezonem POWER, korzystałem z narzędzi do produkcji takiej odzieży i można powiedzieć, że produkuję ją już od tamtego czasu. co za tym idzie, mam pewien pomysł,
pewien projekt w głowie, który być może zbliży bardziej odzież kompresyjną do ideału i który ukierunkuje się bardziej na samą odnowę biologiczną i swym bodźcowaniem wspomoże proces adaptacji a nie będzie go hamował. Mam do szczęście, że mam dostęp do technologii i mogę spróbować. Co z tego będzie okaże się, mam nadzieje w najbliższym czasie, o czym oczywiście poinformuje moich czytelników.

Zapraszam do szperania w medycznych bazach danych i myślenia w tym kierunku, bo my fizjoterapeuci musimy być kombinatorami, i nie możemy dać sobie wcisnąć wszystkiego. Do testowania kompresji jak najbardziej zapraszam,  do używania również bo jeśli nie spróbujemy nie przekonamy się.

Już teraz zapraszam na post dotyczący masażu na Beko Ełk Triathlon 2013 który ukaże się za 2-3 tyg.


Pozdrawiam! J.Sz

czwartek, 4 lipca 2013

Plastrowanie dynamiczne, cała prawda o wojennych barwach.

Witam serdecznie. Kurz po sesji powoli opada. Łódź to przepiękne miasto (sarkazm?) mocno złapało mnie w swoje szpony i nawet po ostatnim zakreśleniu testowej odpowiedzi nie chciało wypuścić do domu. Tak naprawdę, zatrzymał mnie dr n med. Gianluca Padula pod okiem którego, (i za którego pozwoleniem) będę pracował nad szerokim projektem w Łódzkim laboratorium ruchu. Po powrocie oczywiście praca i... pierwsze zdania pracy magisterskiej? Nic bardziej mylnego, temat okazał się na tyle rozwinięty, ze samo naszkicowanie projektu stanowi nie lada wyzwanie.


Balotelli, Janowicz, Radwańska to tylko wybrane nazwiska sportowców, u których w ostatnich dniach
mogliśmy zobaczyć kolorowe plastry. Czym są, na jakiej zasadzie działają na ludzki organizm fizjoterapeutom nie musze tłumaczyć, a i laik może się sporo dowiedzieć zagłębiając w zasoby internetowe. O czym więc będzie poniższy post? o pochodzeniu? nie do końca, może o produkcji? błąd, więc o czym?




Pewnie wielu z was usłyszało garstkę informacji z popularnej telewizji z programu informacyjnego nadawanego po 19 na temat owych kolorowych plastrów. Fizjoterapeuci znają tę metodę jedni bardziej, drudzy troszkę mniej, kilku moich znajomych pokusiło się nawet o napisanie pracy magisterskiej opierającej się na działaniu plastrowania dynamicznego. Czego? plastrowania dynamicznego? przecież to jest kinesio taping, albo kinesiology taping... no jeszcze może być kinesiotaping. O co w tym wszystkim chodzi, postaram sie nie tyle wytłumaczyć, co napisać jak plastrowanie dynamiczne postrzegane jest przeze mnie. Szukając odpowiedniego dla mnie kursu plastrowania dynamicznego złapałem kilka nieścisłości. Pochodzenie – oczywiście wszyscy niczym uniwersytecki chór odpowiedzą Japonia. Orientacyjny okres powstania – również usłyszymy podobne odpowiedzi.  Ale przy tym, kto był twórcą natknąć się można na dwa nazwiska Kenso Kase i Nitto Denko. Istotą tego, pewnego rodzaju nieporozumienia, jest współpraca obu panów. Pan Kase był twórcą metody kinesio tapingu natomiast pan Denko miał sprzęt za którego pomocą plastry mogły być produkowane. Później pan Denko niejako zrezygnował z usług pana Kase i znając podstawy metody stworzył własną, ze zmienioną lekko nazwą oraz wzbogaconą o kilka aspektów. Najfajniejsze w tej historii są dwie rzeczy, że jest to legenda i to, gdzie były wtedy biura patentowe.  Co do legendy zostawmy ją pasjonatom.  Wróćmy do patentów. Ciężko opatentować coś, co jest bardzo skąpe jeśli chodzi o produkcje, a jeszcze ciężej jest opatentować coś co jest powszechnie używane. Plaster jest zwyczajną bawełnianą dzianiną, którą jest w stanie zrobić co najmniej 10 firm w Łodzi, klej jest zwykłym akrylowym klejem używanym w plastrach a nałożenie go falistym wzorem jest kwestią matrycy która z tego wszystkiego jest najdroższa. Jeśli ja będę chciał wprowadzić nową metodę załóżmy „kinesio perform tapng” zmienię gramaturę dzianiny i pan Kase i pan Denko mogą schować patenty do szuflady. Każda zmiana projektu patentu to kolejna suma do wydania i kolejny rok czekania, bo tyle czeka się od zgłoszenia patentu do opatentowania. O sumie wspominam dlatego, ponieważ patent na Polskę jest to koszt do 10 tys, patent na Europę 2-3 razy tyle, na cały świat pewnie znowu x razy tyle. A jeśli jesteśmy biegli z matematyki policzmy ile jest gramatur dzianiny bawełnianej i jakie wzory można użyć w kleju a w efekcie jak wielką sumę należy przeznaczyć na to żeby metoda była nasza . A dlaczego nie można zrobić tego z metodą? bo inny plaster oznacza inną metodę. Można wszystkie wrzucić do worka wcześniej wspominanego plastrowania dynamicznego. Ale o patentach nie ma mowy.  

Nadeszła era, której bardzo się obawiałem, era zbieraczy papierków, mam taką teorię, że to wszystko przez zbieranie pokemonów „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Inna sprawa, że nikogo nie obchodzi, co wiesz tylko na co masz papierek i dopiero wtedy się liczysz. Przykre ale prawdziwe. Skoro jesteśmy przy papierkach. Ja mam papierek z Kinesio Tapingu prosto od doktora Kase, moi znajomi z kolei papierek pana Denko, jeszcze inni inny papierek. Postanowiłem zapytać zagranicznych kolegów, który papierek jest „ważniejszy”. Austria korzysta z zaleceń pana Kase, Norwedzy również, Amerykanie słyszeli tylko o Kase ale mają coś swojego zresztą podobnie jak my. Jadąc za granicę z kursem PNF wszyscy wiedzą o co cho, natomiast tutaj jest niemałe zamieszanie. Zamieszanie tylko dla „papierkowiczów” ja swoje usłyszałem oraz przyswoiłem i przeanalizowałem. Owszem podobno w kinesiology tapingu jest lepsza diagnostyka i więcej o tak strasznie modnych tasmach anatomicznych Myersa i jakże ukochanym przez wszystkich spojrzeniu holistycznym. Ja jednak zachowuje jak zwykle w takich sprawach wewnętrzny spokój. Moja wiedza zaczerpnięta z kursów sygnowanych przez pana Kase plus podstawowa wiedza fizjoterapeutyczna plus wiedza na temat Myersowskich taśm pozwala na zbliżenie do wiedzy z kursów pana złodziejaszka (wg legend). Czemu więc zdecydowałem się na kurs Pana Kase? Skoro na kursie kinesiology mogli by nauczyć mnie wszystkiego? W dodatku w dwa dni? sam jestem „wynalazcą” już jestem na dobrej drodze do badań czegoś, czego byłem „twórcą” a w głowie „kotli” się kolejny pomysł, który czeka na gram wolnego czasu na realizację  i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś kto zrozumiałby moje pomysły był lepszy ode mnie bo ZAWSZE będzie ten krok do tyłu. Jeśli on załapał mój pomysł #1 ja mam już drugi, jeśli załapał #2 ja już będę na drodze do 3go. Może się okazać, że będę kleił gorzej w początkowej fazie, ale mam 3 miesięczny dostęp do baz danych kogo – prekursora. Nie chcę polecać żadnego z nurtów, wszędzie dowiecie się tego samego.
Jest jednak kilka uwag, których należy przestrzegać i które zauważyłem już przed kursem. Pierwszą z nich jest wspomniane spojrzenie holistyczne na problem jakim jest ból czy zaburzenie wzorca ruchowego. Ktoś, kto przez 4 lata studiów nie nauczył się holistycznego podejścia po kursie będzie patrzył tylko holistycznie. Nie zauważy problemów związanych z łąkotką tylko będzie obwiniał taśmę powierzchowną przednią i nie wpadnie mu do głowy zrobienie najprostszego testu dystrakcyjno kompresyjnego. Drugim rodzajem pomyłek popełnianych przez terapeutów jest niezrozumienie prostej mechaniki działania plastra. Skutkami błędu jest np. dzielenie plastra na dwoje przy łydce o obwodzie mojego uda, ponieważ na kursie tak było (model był dziewczyną ważącą 55kg) czy kurczliwe trzymanie się przykładowych aplikacji podanych na kursie. Wracając do mojej wiedzy po kursie, wielu rzeczy się nie dowiedziałem, ale po kursie stworzyłem pewien wzorzec działania, wachlarz wyobrażeń, kilka własnych aplikacji. Nie okleję skutecznie teraz kogoś z problemami posturalnymi zwiazanymi np. z dysbalansem mięsniowym taśm spiralnych, ale wyżej wspomniane wzorce pozwolą mi po zastanowieniu, okleić tę osobę bardzo skutecznie, bardzo... holistycznie.
Tak na zakończenie czy działają? uważam że tak. A Pan w programie informacyjnym po 19 mylił się albo mało czyta. Podań naukowych jest masa, a rok rocznie jest ich coraz więcej.

Oczywiście w każdej kwestii poruszanej przeze mnie mogę się mylić, ale właśnie dyskusja pozwala nam na seks informacji i wulkan nowych pomysłów, więc zapraszam do dyskusji.

Pozdrawiam

Jakub Szostak