www.tatrareh.pl

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych

Fundacja Aktywnej Rehabilitacji (www.far.org.pl) ruszyła z ciekawą inicjatywą. Otóż, założeniem akcji jest to, by mury krzyczały do nieświadomego przechodnia "pełnoprawni i aktywni!" oraz uczyły prawidłowej postawy wobec niepełnosprawnych. Dziwne było by, gdyby w mieście słynącym z "murali" coś takiego nie powstało. Więc oto Łódzkie murale FARu znajdujące się na Alei księdza Biskupa Władysława Bandurskiego niemalże naprzeciwko dworca Łódź Kaliska:






Takie akcje nie wymagają komentarza, wymagają popierania i rozsławiania. 
Pozdrawiam
Jakub Sz

wtorek, 13 listopada 2012

Fizjoterapia a kuglarstwo


Zapraszam serdecznie do przeczytania artykułu Krzysztofa Ksiąszczyka, fizjoterapeuty z Pabianic, studenta Uniwersytetu Medycznego w Łodzi studiów uzupełniających. 



Dzisiaj temat nieco inny, odbiegający od zagadnień tradycyjnej fizjoterapii i kojarzonego z nią sprzętu. Chciałem podzielić się z wami paroma ciekawostkami i przemyśleniami dotyczącymi dość niepopularnej jeszcze w naszym kraju aktywności ruchowej jaką jest kuglarstwo.
Tak – aktywności ruchowej – użyłem tego określenia, ponieważ w takim charakterze chciałem je dzisiaj przedstawić. Dla każdego kuglarstwo jest czymś innym. Dla jednych jest to sztuka, dla innych sport, a dla niektórych nawet sposób na życie. Jednak tym, co łączy fizjoterapię i kuglarstwo jest fakt, iż (jak prawie każda dyscyplina sztuki cyrkowej) jest tak naprawdę rodzajem aktywności ruchowej i systemem określonych ćwiczeń, mających na celu pośrednio rozwijanie zdolności motorycznych.



Co Mamy do dyspozycji?

Jest bardzo wiele „dyscyplin”, w których początkujący kuglarz może próbować swoich sił. Opisanie wszystkich jest zadaniem szalenie trudnym i wykraczającym znacznie poza możliwości jednego artykułu. Dlatego skupię się na kilku najbardziej rozpoznawalnych dziedzinach szeroko pojętej sztuki cyrkowej.

Pierwsza dyscyplina, jaką chciałbym wam przybliżyć, to tzw. „Taniec z poi”. Jest to najbliższa mi dziedzina kuglarstwa, ponieważ sam swoje pierwsze kuglarskie kroki stawiałem właśnie w niej. Poi to przyrząd składający się z uchwytu, obciążnika (piłki, kostki materiału, woreczka z kaszą czy ryżem) i łączącej je linki. Za jego pomocą wykonuje się ćwiczenia lub tricki polegające na machaniu nim tak by obciążnik zataczał w powietrzu okręgi ułożone w określony sposób. Oczywiście możliwości takiego kręcenia jest mnóstwo, a dodając do tego elementy ruchu tanecznego otrzymamy ciekawą formę aktywności fizycznej, która angażuje naprawdę wiele grup mięśniowych. Jednak główną zaletą takiej aktywnośći jest to, że bardzo dobrze rozwija koordynację wzrokowo-ruchową. Ponadto uprawiana z umiarem i zachowaniem zasad ostrożności może wpływać na lepszą stabilizację mięśniową stawu barkowego, gdyż to właśnie mięśnie tej okolicy odgrywają kluczową rolę w jej wykonywaniu.
 Ciekawe, również pod kątem terapeutycznym, jest pochodzenie poi. Powstało ono w plemieniu Maori z Nowej Zelandii. Początkowo były to kamienie na sznurkach wykorzystywane przez kobiety ze wspomnianego plemienia do usprawnienia pracy nadgarstków co miało na celu ułatwienie prac przędzalniczych. Z upływem czasu z poi zaczęli również korzystać mężczyźni chcący efektywniej polować. 
Drugą ważną dziedziną sztuki cyrkowej jest żonglerka – zna ją chyba każdy, ale nie każdy wie jak bardzo pomocne i interesujące może być zwykłe uporządkowane podrzucanie piłek. Oczywiście piłki nie są jedynym sprzętem przeznaczonym do tego typu ćwiczeń. Żonglować można (zależnie od poziomu trudności) kolorowymi chustkami, wspomnianymi już piłkami, obręczami, „maczugami”, kijami, nożami, piłami łańcuchowymi, jednak z oczywistych względów odradzam trzy ostatnie. Wymieniłem tu tylko typowo cyrkowe obiekty do żonglowania, ale tak naprawdę żonglować można wszystkim co możemy podrzucić (i co nie popsuje się spadając). Sam często na praktykach żongluję bandażami, woreczkami obciążającymi z piaskiem albo piłkami do ćwiczeń mm. zginaczy i prostowników.
W samej żonglerce drzemie wielki potencjał terapeutyczny. Znalazła ona miejsce wśród ćwiczeń prowadzonych w terapii dzieci z ADHD metodą Paula. E. Dennisona, gdyż uczy opanowania i pozytywnie wpływa na koordynację. Wykonywanie ćwiczeń takich jak żonglerka korzystnie wpływa na włókna spoidłowe łączące obie półkule. Ponadto B.  Draganski w swoich badaniach (w 2004r.) udowodnił, że systematyczne żonglowanie powoduje przyrost istoty szarej w okolicy lewej, tylnej kory ciemieniowej i środkowo-skroniowej po obu stronach. W latach 2000-2010 dało się zaobserwować duże zainteresowanie świata nauki żonglerką. Jest to dość szeroki temat który być może będzie podstawą do napisania przeze mnie kolejnego artykułu z tej dziedziny.
Manipulacje – temat równie ciekawy, co trudny do scharakteryzowania słowami, ponieważ manipulacje bazują na iluzji optycznej i ciekawych, geometrycznych wzorach kreślonych w powietrzu za pomocą różnych przyrządów. Do manipulacji wykorzystuje się całą gamę różnych przedmiotów takich jak: obręcze, ósemki (dwie obręcze złączone podstawami), kule akrylowe, buugengi (kije zakrzywione w kształt litery S – zdjęcie obok), magnetic batons (krótkie kijki z małymi kulami na obu końcach) i wiele innych. Opanowanie manipulacji nimi to trudne i czasochłonne zadanie, dające jednak wielką satysfakcję i piękny efekt wizualny.
Ten rodzaj aktywności, podobnie jak opisane powyżej, również wpływa pozytywnie na koordynację wzrokowo-ruchową. Ponadto usprawnia w znacznym stopniu motorykę ręki i priopriocepcję poprzez wymuszenie uczenia się świadomego układania palców, rąk i przedramion, w przestrzeni i w stosunku do siebie, zarówno w położeniu statycznym, jak i w ruchu. Chodzi tutaj o element manipulacji jakim są tzw. izolacje – trick polegający na tym, że tak manipulujemy trzymanymi przedmiotami, by jedna z ich części (koniec kijka lub zaokrąglenie w buugengach i ósemkach) sprawiała wrażenie, jakby była zawieszona lub przyklejona do punktu w przestrzeni. Jęśli wykonujemy to ćwiczenie dostatecznie długo pod kontrolą wzroku, jesteśmy w stanie powtórzyć je z zamkniętymi oczami, bazując tylko na czuciu wzajemnego ułożenia rąk i pamięci mięśniowej danego ruchu. Jeżeli zaś chodzi o inne korzyści, to na pewno manipulacje uczą cierpliwości i korzystnie wpływają na wyobraźnię przestrzenną. 
Jest jeszcze wiele innych dziedzin kuglarstwa, które można poddać analizie motorycznej. Dzisiaj zająłem się tylko tymi, ponieważ rozpoczęcie ich treningu wymaga najmniejszych nakładów finansowych, przestrzeni do ćwiczeń, co więcej można je zaproponować prawie każdemu.

Jakie są z tego korzyści?

Przy opisywaniu powyższych dyscyplin podałem główne korzyści i zalety treningu z nimi. Jednak oprócz pozytywnego wpływu na organizm (mięśnie, stawy, koordynację), kuglarstwo stwarza warunki do poznania samego siebie, jest dobrym treningiem charakteru i udoskonala przy okazji nasze umiejętności społeczne.
Osoby o zaniżonej samoocenie znajdą w kuglarstwie sposób na radzenie sobie z kompleksami, ponieważ trenując pracują również nad poczuciem własnej wartości. Kolejnym krokiem jest umiejętność funkcjonowania w grupie. Kuglarstwo ułatwia zawieranie znajomości. Osoby ćwiczące razem uczą się szacunku do siebie nawzajem i pozytywnych postaw społecznych. Często zdarza się w grupie tak, że rolę instruktora przejmuje kolega lub koleżanka, która szybciej nauczyła się elementu danej techniki. Trening kuglarski uczy radzenia sobie w trudnych sytuacjach i zmienia nasze podejście do nauki nowych umiejętności. Wiele osób, które pierwszy raz stykają się z żonglerką, czy z poi mówią „to nie dla mnie” albo „nie nauczę się tego”, jednak kiedy już spróbują i poświęcą treningowi trochę uwagi i cierpliwości, dziwią się sobie, że tak się przed tym broniły. Kiedy ktoś już zaangażuje się w nowe hobby zauważa, że daje mu ono radość i stanowi odskocznię od problemów dnia codziennego.
Przez swój niecodzienny i alternatywny charakter kuglarstwo stwarza również warunki dla wyrażenia siebie i znalezienia „własnego miejsca” osobom, które w jakiś sposób są zepchnięte na margines pewnych grup społecznych (szkolnej, rówieśniczej). Zmniejsza to uczucie alienacji, poprawia poczucie własnej wartości i ułatwia akceptację samego siebie.

Możliwości kuglarstwa w terapii

Należy pamiętać, że rozważania te dotyczą bardziej potencjalnego wykorzystania kuglarstwa w fizjoprofilaktyce, niż samej terapii schorzeń. Oczywiście na pewno jest możliwe zaadaptowanie poszczególnych elementów sztuki cyrkowej do np. terapii zajęciowej przy niektórych schorzeniach. Należy jednak ostrożnie dobierać ćwiczenia w zależności od stopnia dysfunkcji pacjenta i grupy wiekowej oraz postawionych celów terapeutycznych.
Na pewno częściej zaadresujmy taką formę terapii do młodszych grup wiekowych – dzieci i młodzieży. Nie oznacza  to jednak, że pacjenci w wieku dojrzałym nie powinni być zachęcani do niej. Wręcz przeciwnie. W niektórych przypadkach może się okazać bardzo dobrym uzupełnieniem terapii. Taniec z poi w może być z powodzeniem wykorzystywany do ćwiczeń poprawiających funkcjonowanie układów oddechowego i krwionośnego u pacjentów w każdym wieku. Wykonywany w spokojnym tempie nie obciąża organizmu i jak sądzę może mieć działanie zbliżone do systemu ćwiczeń Tai Chi. Ponadto oryginalna i kolorowa forma przyborów do jego wykonywania, wzbudza zaciekawienie ćwiczących i zwiększa ich zaangażowanie w terapię. Manipulacje myślę, że ,można spokojnie zaproponować osobom po złamaniach i unieruchomieniach okolicy nadgarstka i przedramion (po uzyskaniu zrostu). Stopniowo utrudniane ćwiczenia na przykład z buugegami wzmacniałyby osłabioną przez okres unieruchomienia siłę mięśniową i ruchomość nadgarstka i stawu łokciowego. Biorąc pod uwagę fakt iż buugengi są sprzętem do tworzenia iluzji optycznych na pewno będą bardziej zajmujące podczas ćwiczeń niż na przykład piłeczka do ściskania. Zaletą tego sprzętu kuglarskiego jest możliwość modyfikacji obciążenia przez wybranie mniejszej lub większej wersji kijów.
Sprzęt kuglarski daje również spore możliwości w terapii sportowców, czy to po urazach czy dla poprawy samej koordynacji i zręczności. Łącząc  poi, żonglerkę czy buugengi z tradycyjnym sprzętem rehabilitacyjnym (piłki szwedzkie, poduszki sensomotoryczne) można uzyskać całą gamę nowych ćwiczeń o podwyższonym poziomie trudności. Umożliwia nam to zaproponowanie sportowcowi trudniejszego ćwiczenia tam gdzie nasz zwykły arsenał się kończył i powtarzaliśmy to co nie sprawiało naszemu podopiecznemu już większych trudności. Dalsze podwyższenie poprzeczki może zaowocować uruchomieniem kolejnych pól w mózgu co będzie prowadzić bezpośrednio do polepszenia wyników. To tak jak być dobrym w kilku dziedzinach nauki. Wiedza z jednej uzupełnia inną dziedzinę i daje lepsze zrozumienie zagadnienia. Tak również rozwijanie pewnych zdolności przez pobudzanie kory mózgowej ćwiczeniami angażującymi różne jej obszary i drogi oraz dostarczającymi nowych bodźców usprawnia tę cechę bardziej kompleksowo.
Co do profilaktycznego wykorzystania kuglarstwa jako alternatywnej formy aktywności ruchowej należy wspomnieć o próbach wprowadzenia elementów pedagogiki cyrku w szkołach podstawowych w ramach zajęć W-F. Starszej młodzieży również są stwarzane warunki do spróbowania swoich sił w sztuce cyrkowej przez organizowanie pozalekcyjnych zajęć i treningów kuglarskich. Odpowiednio i systematycznie przeprowadzane mogą wpływać pozytywnie na rozwój dzieci i młodzieży.
Wiele osób wychodzi z założenia, że dyscypliny cyrkowe wymagają nieprzeciętnych umiejętności motorycznych, a sam trening trwa latami. Oczywiście jest to prawda, ale tylko w przypadku osób zajmujących się tym zawodowo. duża część technik jest możliwa do opanowania przez przeciętnego człowieka, dając mu wcześniej wspomniane korzyści. te korzyści właśnie są potencjałem, którego wykorzystanie w terapii dopiero zaczyna się odkrywać. Wymaga to trochę zaangażowania i chęci dostrzeżenia możliwości wykorzystania kuglarstwa na różnych polach.  
Wiele zagadnień pominąłem, świadomie bądź nie, jednak moim celem było nakreślić tu tylko pewną koncepcję i zainteresować was tematem kuglarstwa. Warto omówić jeszcze kilka problemów, wspomnieć o paru rzeczach, ale to już następnym razem. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu ktoś sięgnie po poi albo po piłki. A może ktoś ma pacjenta, u którego strzałem w dziesiątkę będzie pokazanie kaskady trzema piłkami i artykuł okaże się pomocny.


                                                                        Krzysztof Ksiąszczyk





piątek, 5 października 2012

Krótko o praktyce


Praktyki jest to nieodłączna cześć naszej uczelnianej rzeczywistości. Jednakże, nie zawsze wyglądają one tak jakbyśmy się tego spodziewali. Mianowicie, rzeczą której nie lubię na praktykach jest pewna odrębność między częścią teoretyczną a właśnie praktyczną. Niestety, realia placówek publicznych pchają nas ku temu żeby czas się nie zgadzał, ilość zabiegów, kolejność czasem dawki a nawet rodzaj zabiegu. Ważne żeby zgadzało się to, co zostaje później w kieszeni. Opiekunowie praktyk owszem są osobami z autorytetem ale często trzeba zaciskać zęby i robić coś bzdurnego i w żaden sposób nie kształcącego. Tylko raz na praktykach czułem się jak ekipa doktora House’a. Uściślając: zadanie, burza mózgów, błąd, korekta przez senseia i kolejne zadanie. Na to niestety nie ma czasu i często musimy się spotykać z praktykami iście z kasy supermarketu.

Łatwo jest zawsze i wszędzie narzekać na to co nas bezpośrednio dotyczy, szkoda tylko , że równie bezpośredni nie jesteśmy w momencie kiedy nadejdzie okazja pewnej zmiany. Szkoda, ale to nie jest artykuł o zachowaniach społeczeństwa. Natomiast mogę śmiało powiedzieć, nie zagłębiając się w tajniki socjologii i żeby się nie skończyło na gadaniu trzeba wiedzieć co zrobić. W zasadzie sam nie wiem co mógłbym zrobić w sytuacji, kiedy byłbym magistrem pracującym w placówce publicznej. To na co mógłbym sobie pozwolić zależne było by od stanowiska w grupie społecznej gdzie są pracownicy, szeryf i prezes tudzież dyrektor. Zawsze pozostaje ryzyko, wyszkolę praktykanta i nie zostanę zwolniony albo się nie uda bo owe szkolenie nie jest opłacalne i zostanę zwolniony. Dobrze, załóżmy, że wybieram opcje z ryzykiem. Żeby kogoś czegoś nauczyć muszę sam wiedzieć co robić żeby osoba ucząca się zaczęła myśleć. Niejednokrotnie spotykałem się z sytuacjami kiedy studenci „piątkowicze” nie mieli bladego pojęcia co zrobić w danej sytuacji. Wiedzy im nie brakowało, ale nie potrafili skojarzyć wiedzy teoretycznej z praktyczną, inaczej, wiedzieli bardzo dużo o jednej dziedzinie i o drugiej ale nie mogli znaleźć wspólnego mianownika, mostu łączącego te dwie dziedziny. Sam mam z tym bardzo częsty problem, dlatego powinien być ktoś kto pozwoli mi wybudować wyżej wspomniane mosty. Kolejna sprawa to stereotypy terapii, gotowe konspekty na dane schorzenie, a każdy nawet zaczynający swoją przygodę w zawodzie wie, że to jest duży błąd i nie daje powodzenia w kuracji. Zaczynając praktyki ktoś mówi nam co mamy robić i tak jest tygodniami i mimo, że mamy w temacie praktyk planowanie terapii to i tak planowanie kończy się na tym którą wirówkę najpierw umyć albo które podkłady zmoczyć. Oczywiście, praktyki na pierwszym roku tak powinny wyglądać. Powinny polegać na przyglądaniu się, na drugim roku na pomaganiu w terapii a na trzecim na samodzielnym robieniu tego co powie nam opiekun. A już totalną porażką jest, kiedy student I roku magisterki naciska tylko przyciski na urządzeniach do fizykoterapii. A tak również bywa czego jestem żywym przykładem. Na całe szczęście w tym wszystkim są pasjonaci i zdarza się, że dadzą mocno się wykazać, nie zależnie od tego czy student jest dobry, przeciętny, a nawet słaby.

O praktykach pisze mi się dobrze bo uczęszczałem, uczęszczam i jeszcze chwilę będę uczęszczał.
Praktyki są wprowadzeniem do wielkiego świata fizjoterapii, dlatego fizjoterapeutę definiuje jego ostatnia praktyka.
J.Sz

Zachęcam do przeczytania postów z poprzedniego miesiąca (z lewej strony zakładka wrzesień).

poniedziałek, 1 października 2012

Analiza sprzętu cz. II


Po krótkiej przerwie, spowodowanej  przeprowadzką nadszedł czas na część drugą analizy sprzętu. Tym razem będą to przyrządy/ przybory których na rynku jest całkiem sporo ale nie zawsze w takiej postaci w jakiej przedstawię je dzisiaj. W poprzednim artykule poruszałem temat kształcenia siły i szeroko pojętej koordynacji ruchowej. Dzisiaj również o tym, dlaczego? Siła dlatego bo zazwyczaj rozwijanie jej jest pierwszym krokiem do powrotu prawidłowego funkcjonowania, a koordynacja dlatego, że kształtowanie jej składowych od niedawana uważana jest za klucz do szybkiego powrotu do zdrowia. Co więcej, stanowi ona podstawę do szybkiego opanowania techniki u sportowców oraz kształtowania zdolności adaptacyjnych do zmiennych warunków.

Na początek idealne połączenie jednej i drugiej zdolności  „stacja do ćwiczeń thera-band” .  Zastosowań jest bardzo dużo, dlatego bo łączymy zastosowanie piłki szweckiej lub innego przyrządu równoważnego z taśmami albo tubingami do ćwiczeń siły. Platforma posiada dużą ilość uchwytów na taśmy a na środku znajduje się wgłębienie na przyrządy równoważne. Niestety, wszystko wygląda bardzo fajnie i człowiek już wyobraża sobie całe obwody stacyjne do póki nie „wygoogla” sobie owej stacji i nie zobaczy ceny. Jednakże, jest to jeden z tych urządzeń które łatwo można zrobić w domu. Płyta z dobrej sklejki, uchwyty, i troszkę drewnianych listewek. Mówiąc w skrócie zrób to sam.



„Wałek flex tera-band” producent opisuje go jako „przeznaczony do ćwiczeń mobilizacyjnych oraz wzmacniających dłoni i przedramienia”.  Z tym urządzeniem mam problem. Bo producent opisując definitywnie szukał zastosowania na siłę. Podobnie jakbyśmy dostali do ręki kij z lasu o nieregularnym kształcie i szukali zastosowań w rehabilitacji opisując je wielkimi słowami. Ćwiczenia jakie wykonywać można na wałkach, równie dobrze można wykonywać na innych przyborach a mobilizacje mięsni głębokich uzyskamy stosując wspomniany w poprzednim artykule flexi-bar. No i tutaj można się ze mną nie zgodzić, inna częstotliwość, inna masa urządzenia, inne kierunki ruchu. W takim razie napiszę asekuracyjnie, jeśli pacjent czy zawodnik ma dość codziennego treningu czy też są to osoby u których efekt widoczny jest dopiero po dużym zróżnicowaniu bodźców, zapraszam do kupna.

Teraz coś dla górali. Dlatego dla górali bo u w górach mało piasku. Kolejnym urządzeniem które pozwolę sobie przeanalizować jest „mata terrasensa”. Jest to mata złożona z modułów, która dzięki nierównej powierzchni wpływa na rozwój sensomotoryczny i koordynacyjny ćwiczącego. Moim zdaniem jest to świetne rozwiązanie bo tak jak w przypadku stacji thera-band można łączyć ćwiczenia a nawet wykonywać na niej ćwiczenia np. skocznościowe czy imitacyjne. Zmienność podłoża zdecydowanie wpłynie na czucie głębokie i aktywacje mięsni stabilizujących. Niestety, moja wyobraźnia majsterkowicza nie jest na tyle zaawansowana żeby „wykombinować” jak podobną matę zrobić. Bo nie oszukujmy się cena i dostępność nie zachęcają. Jeśli jednak ktoś mieszka na wybrzeżu spokojnie może wyskoczyć z pacjentem na plażę a wtedy będziemy mieli połączenie kinezyterapii z helioterapią i nie tylko.



O sprzęcie który produkuje thera-band lub jest ich oficjalnym dystrybutorem można by pisać jeszcze dużo. Możliwe, że o pozostałych będzie można przeczytać w kolejnych artykułach albo na stronach thera-band.
Teraz zajmę się czymś, co zobaczyłem po raz pierwszy na targach rehabilitacyjnych w Łodzi w zeszłym roku, i co powaliło mnie prostotą i pomysłowością. Niestety, cena również mnie powaliła, ale po kolei. Niemiecka firma „pedalo” skonstruowała szereg urządzeń do treningu sensomotoryki i koordynacji. Urządzenia te nie są zbudowane z kevlaru, nie z włókna węglowego a… z drewna. Producent na każdym kroku podkreśla że produkty zbudowane są właśnie z naturalnego drewna. Tak więc, produkt nazwany „Pedalo classic” kosztuje bagatela ponad 500 zł. Owszem asortyment bardzo szeroki od platform „pedalo fun-wipp” dla dzieci poprzez modulacje „pedalo classic’a” po urządzenia do biofeedbacku, ale jakie to ma znaczenie w momencie kiedy najtańsze są linki do modyfikacji pedalo classica i kosztują ponad 100 zł. I tutaj pierwszy raz w moim artykule całkowicie odradzam kupna. Jeśli ktoś chce popróbować pracy na urządzeniach firmy „pedalo” niech poszuka dobrego stolarza i najbliższej castoramy i gwarantuje że w 500zł będzie można zrobić każde z tych urządzeń i zostanie jeszcze drewna na tyle żeby zapalić w kominku w śnieżną niedzielę.




Tak więc podsumujmy:
Oceniając przedmioty w skali 1-10 (cena, przydatnośc, produkty zastepcze)
  1. Stacja do ćwiczeń thera-band – 9
  2. Produkty pedalo - 9
  3. Mata terrasensa – 7 (przydatność spora, ale cena i produkty zastępcze na minusie)
  4. Wałek flex thera-band – 4



Mam nadzieje, że obie analizy przydały się wam i już pracujecie z pacjentem czy zawodnikiem z użyciem poleconego sprzętu. Postaram się jak najczęściej przedstawiać nowości a czasem nawet możliwe modyfikacje dobrze znanego wam sprzętu.

Za każdym razem noszę się zamiarem podania mojego maila. Więc jeśli są pytania, czy ktoś pragnie skrytykować, czy może ktoś ma pomysł na artykuł albo jeszcze lepiej, artykuł serdecznie zapraszam!

tatrareh@gmail.com

Jakub Szostak

czwartek, 20 września 2012

Analiza sprzętu cz. I



Tym razem przeprowadzę analizę sprzętu do kinezyterapii. Będą to jednak przedmioty które w codziennej pracy przydadzą się również trenerom czy samym zawodnikom. Więc nie ma mowy tutaj o UGULu rzecz jasna czy np. cykloergometrze. Pewnie większość z nich mieliście już okazję zobaczyć albo nawet pracować na nich. Ja jednak opiszę je uwzględniając nie tylko użyteczność ale i cenę czy możliwość „zastąpienia” czymś tańszym czy czymś domowej roboty. Przedstawienie wszystkich przyrządów/przyborów które chcę wam przedstawić zajęło by mi sporo miejsca, a ostatnią rzeczą jaką bym chciał uzyskać to zanudzenie czytelnika. Więc oto część pierwsza:

Zacznę od czegoś co w gabinetach kinezyterapeutycznych i większości dyscyplin to podstawa. Lateksowa "taśma thera-band". Zastosowanie bardzo szerokie, wzmacnianie siły mięśniowej, poprawa koordynacji, przy odpowiedniej intensywności wytrzymałości siłowej a przy właściwym doborze znacznego przyrostu masy mięśniowej. Mało tego, taśmy te tak naprawdę mają tyle zastosowań ile pomysłów w głowie terapeuty. Przy odpowiednim przewiązaniu mogą zastąpić „pajączka” zapobiegającego pogłębianiu kifozy piersiowej, można je używać w imitacjach sportowych czy w basenie w treningu pływaków. Ze względu na to, że jedynym ograniczeniem stosowania tego sprzętu jest wyobraźnia zdecydowanie polecam. Cena, myślę że do przełknięcia dla każdego, a w przypadku tak szerokiego zastosowania można powiedzieć że cena jest rewelacyjna. Warto dodać że producent oferuje aż 8 twardości. Oryginał można zastąpić tańszymi wersjami i często te tańsze niczym nie ustępują oryginałowi, ale takie można znaleźć dopiero po kilku próbach użytkowania.

Thera band oferuje bardzo szeroką gamę sprzętu rehabilitacyjnego, czasem potrzebnego czasem mniej a czasem nawet zbędnego. Bierzemy kolejne z nich pod lupę. Z taśmami thera band wiążą się również pewne ewolucje, jak „loop” czyli taśma w kształcie pętli czy siatka do treningu dłoni, moim zdaniem są jednak zbędnym wydatkiem gdyż każdy wiązać pewnie potrafi. Następnie „tubingi” (również z TB) oryginał ma wiele zastosowań podobnie jak taśmy. Jednakże, jego domowa konstrukcja wymaga jedynie troszkę zaangażowania z naszej strony. Owszem oryginał gwarantuje nam liniowy przyrost oporu ale mając w „magazynku” taśmy, tubingi są zbędne. W razie gdyby jednak okazały by się sprzętem który wniósł by nieco urozmaicenia (bo to często decyduje o powodzeniu terapii) to lepiej najpierw poszukać czegoś w zamian a ewentualnie później zdecydować się na zakup. Jak było w przypadku taśm tutaj również mamy pewne mieszanki. Najciekawszą z nich jest „Gymstick” ale i on może powstać w waszym garażu w weekend.
Zostawmy siłę a przejdźmy do innego zastosowania. 

Mianowicie do sensomotoryki. I tutaj mój kolejny faworyt "piłka szwedzka". Efekty pracy na niej są mało widoczne ale jakże znaczące zarówno dla rehabilitantów jak i trenerów. Oczywiście, każdy kto ma pomysł na piłkę szwedzką może robić na niej nawet ćwiczenia szybkości ale podstawą jest trening mięsni stabilizujących lokalnie i globalnie. Dysbalans między tymi dwoma rodzajami stabilizatorów prowadzą do zmian wzorca ruchowego co następnie prowadzi do patologicznych napięć i w efekcie bólu. Piłka przez swoją niestabilność i częstą zmianę położenia ciała ćwiczącego prowadzi do aktywacji mięsni głębokich, które są podstawą każdego nawet najmniejszego ruchu. Przez niestabilność podłoża kształtowana jest kinestezja dzięki bodźcowaniu proprioceptorów. Każdy z tych elementów jest bardzo ciężki do uzyskania w warunkach stabilnego podłoża. Oryginał owszem, jest trwalszy i czasem lepiej dopasowany do użytkownika ale można kupić coś w zastępstwie i moim zdaniem nie odstępuje od oryginału. Jeśli jesteśmy już przy kinestezji polecam również wszelkiego rodzaju „berety” „dyski” czy „maty” równoważne które stanowią idealne dopełnieniem treningu na piłce szwedzkiej. Tego typu sprzętu na rynku  polskim jest bardzo dużo, jak w przypadku piłki, są to przyrządy które powinny znaleźć się w każdym magazynku.

I teraz mój ulubieniec, pracując na tym sprzęcie cieszyłem się jak dziecko i nie mogłem uwierzyć w jego zastosowanie.  Drążek "Flexi-bar", trójpłaszczyznowy, wielofunkcyjny przyrząd treningowo-terapeutyczny. Ćwiczenia polegają na oscylujących wibracjach w które wprowadza drążek ćwiczący. Tego typu ruch drażka prowadzi do treningu w trzech płaszczyznach nie tak jak większość przyrządów tylko w jednej. Oscylujące wibracje prowadzą do aktywacji wszystkich grup mięśniowych, zarówno tych powierzchownych jak i głębokich. W połączeniu z ćwiczeniem równoważnym mówiąc prostym językiem „męczy na stojąco”. Jest on zbudowany z włókna szklanego więc możliwe że mozna go skonstruować w domu ale to już jest wyższa „mechanika” więc trzeba pozostać przy oryginałach. Jedynym mankamentem jest cena… jeśli chce się kupić flexi bar w dobrej cenie należy śledzić likwidacje klubów fitness bo wtedy sprzedawane są nowe drążki po śmiesznych pieniądzach.

(Film przedstawia szkolenie firmy Klubben handlującej drążkiem flexi-bar)

Oceniając przedmioty w skali 1-10 (cena, przydatnośc, produkty zastepcze)
  1.   Piłka szwedzka – 10
  2.   Taśmy thera band – 10
  3.   Przyrządy równoważne typu „dysk” – 10
  4.    Flexi bar – 9
  5.    Tubingi – 6
  6.     Ewolucje z Tubingami 6
  7.     Ewolucje z  taśmami thera band – 3
Pierwsza czwórka to absolutna konieczność w każdej drużynie sportowej czy każdym gabinecie rehabilitacji. W kolejnej części przedstawię wam mniej znany sprzęt.
Zarówno o dokładniejszych opisach tych przedmiotów, jak i procesach do których kształcenia dochodzi w trakcie treningów z nimi/na nich, poczytacie na ich oficjalnych stronach.
Pozdrawiam!

sobota, 15 września 2012

Trener+fizjoterapeuta=?


Siedząc kiedyś na wykładzie usłyszałem kilka ostrych słów w kierunku młodych magistrów. Padły one z ust kontrowersyjnego pana profesora który niewątpliwie miał wtedy swoje pięć minut. Brzmiały one mniej więcej tak: „Ten to jeszcze nic w życiu nie przeczytał a już pisze”. Owszem, nie można przelewać na kartki papieru specjalistycznej wiedzy skoro jeszcze niedawno robiło się w „uczelniane pieluchy”. Ale dlaczego by nie próbować? Co stoi na przeszkodzie, żeby czyjeś zdanie na jakiś temat przekazać innym? Jeden się zgodzi, inny nie i poprze błąd twardymi dowodami, tylko wtedy można dążyć do ciągłego progresu wśród młodych wilków fizjoterapii czy innej dziedziny. Na całe szczęście nie piszę książki o wpływie ptactwa leśnego na trening wytrzymałościowy, i póki co owego profesora nie muszę się obawiać.

Dzisiejszy temat po raz kolejny nie będzie należał to tych skomplikowanych po których człowiek pół godziny spędza pytając wujka Google co znaczą pewne pojęcia. Mimo, że ja właśnie takie artykuły lubię czytać najbardziej,  zajmę się sprawą bardzo prostą, która jednak potrzebuje kilku słów komentarza.  Każda ekipa sportowa, która ma prawo dumnie nazywać się reprezentacją kraju, ma w swoim składzie szkoleniowym kilka osób dbających o wynik zawodników. Skupmy się na dwóch rolach. Roli trenera oraz fizjoterapeuty. W niektórych dyscyplinach ten duet jest najważniejszy, w innych tworzone jest trio w którym równie ważny jest psycholog.

Załóżmy, że każdy zawodnik ma własny kod, lecz jest on tak długi, że jedna osoba nie jest w stanie przeczytać go w jeden dzień, tym bardziej kiedy ma w składzie 5 lub więcej zawodników. Trener przeczyta kilka sekwencji kodu, fizjoterapeuta przeczyta kolejne, ale ani jeden ani drugi nie wiedzą co jest w nim zawarte. Jeśli jednak, oboje mocno ze sobą współpracują każdego ranka łamią kod z poprzedniego dnia i wiedzą jakie bodźce dla danego zawodnika będą optymalne. Był to pierwszy aspekt przemawiający za tym , że taki duet to pierwszy krok do sukcesu. Najprostsze porównanie i znane każdej dobrze funkcjonującej drużynie sportowej. Więc nie pozostaje nic jak tylko zająć się tymi bardziej wyszukanymi plusami idealnej współpracy trenera i fizjoterapeuty. Naturalnym jest to, że nie ma osoby, która wiedziała by wszystko o wszystkim. Drogi nabywania wiedzy przez trenera i fizjoterapeutę są bardzo podobne, więc zarówno jeden jak i drugi mają pewien zasób wiedzy wkraczający w kompetencje drugiego. Ale nie musi to oznaczać, że fizjoterapeuta w pewnych momentach nie może, mówiąc kolokwialnie, „wytknąć” błędów swojego kolegi. W takich sytuacjach konfrontacja wiedzy jednego i drugiego jest niezbędna do tego by zamierzony efekt, który miał wywołać trening, faktycznie miał miejsce. Podam przykład. Propriocepcja, inaczej czucie głębokie czy zmysł orientacji przestrzennej własnego ciała. Który z naszego duetu wie o nim więcej? Fizjoterapeuta spotyka się z nim w codziennej pracy, ale trener od pewnego czasu również, powiem więcej, ćwiczenia rozwijające owy zmysł to podstawa w każdym treningu wyczynowego sportowca. Więc kto przeprowadza ćwiczenia z zawodnikiem? Trener obrazi się, że on nie wie na ten temat wystarczająco i będzie twierdził że fizjoterapeuta się „mądrzy”, a fizjoterapeuta powie „jak jesteś taki mądry zrób to sam” i ograniczy się do masaży. I tak oto mamy kolejny ważny element współpracy, „jestem trenerem” nie oznacza „wiem wszystko na temat treningu”. Teraz pozwolę sobie z perspektywy fizjoterapeuty przedstawić najczęstsze błędy popełniane przez sztab szkoleniowy ale i przez samych fizjoterapeutów. Oczywistym jest że każdy sport ma swój wzorzec ruchowy, inaczej ideał techniczny, dzięki któremu zawodnik osiąga najlepsze wyniki. Trener oczywiście doskonale go zna, ale czy fizjoterapeucie wystarczy biomechaniczne wyobrażenie tego ruchu oraz znajomość anatomiczno-fizjologiczna żeby wykonywać swoją pracę tak jak należy? Będąc fizjoterapeutą w reprezentacji polski w biegach narciarskich miałem pewną przewagę nad innymi fizjoterapeutami. Biegałem na nartach, co więcej, bardzo mocno interesowałem się techniką biegu którą wykonywałem bardzo dobrze (szkoda że tylko to mi szło jak należy :D) i powiem szczerze, sucha wiedza nie wystarczyła by mi do tego żeby prowadzić ćwiczenia z zawodnikami. Czasu w sezonie jest mało, więc każdy ruch, nawet ten rehabilitujący czy regeneracyjny musi być ukierunkowany do danej dyscypliny. Nie potrafił bym przeprowadzić ćwiczeń z kulomiotem bo nie mam o tym sporcie bladego pojęcia. A jednak jest takie prawdopodobieństwo , że coś takiego nastąpi. Więc co ma zrobić nasz biedny fizjoterapeuta, on nic, ale sztab szkoleniowy powinien dostarczyć odpowiednią wiedzę teoretyczną i praktyczną. Pierwsze miesiące pracy należy poświęcić na szkoleniu nie tylko zawodników ale i fizjoterapeuty. Nie mówię tu o próbie nauczenia go skakać na nartach, ale o tym żeby potrafił wychwycić nawet najmniejszy błąd przy wykonywaniu tego ruchu. I kolejny przykład. Co zauważymy wcześniej, lekki przykurcz przywodzicieli i delikatne zablokowanie w stawie biodrowym czy  błąd techniczny w wykonaniu kroku klasycznego w narciarstwie biegowym? Lekki błąd to 2cm krótszy krok a ile takich kroków jest na 10km biegu? Gdy już coś takiego występuje jest już zbyt późno na ocene palpacyjną czy kliniczną. Zazwyczaj po kilku dniach wykonywania tego typu błędów kompensacja prowadzi do zmian „od stóp, do głów” a wtedy możliwym jest, że sezon mamy z głowy. Tak więc bardzo ważny element, szkolenie fizjoterapeutów. Fizjoterapeuci nie powinni się tego bać, a trenerzy powinni o tym pamiętać bo to jest jedyna droga do tego żeby obie role były tymi „pierwszoplanowymi”

Przykładów na to, że taka współpraca jest bardzo bardzo ważna jest tyle ile dyscyplin razy dziesięć. Są proste przykłady i te bardziej skomplikowane jak np. indywidualizm ruchowy zawodnika, ale każdy z tych przykładów pokazuje, że nie przypadkowo w światowych potęgach sportu jeden bez drugiego nie ma prawa istnieć w drużynie.  

Pozdrawiam i życzę owocnej współpracy. 


środa, 12 września 2012

POWER???


Wybór pierwszego tematu nie był przypadkowy. Może nie dlatego, że jest on tym numerem jeden w mojej głowie, ale dlatego, że właściwie już w roku 2009 zetknąłem się z nim. Sezon zimowy 2008/2009 co krok odkrywał karty zagranicznych ekip oraz wielkich firm zaopatrujących sportowców w rewolucyjny sprzęt. Japońska firma wypuściła bieliznę wzorującą się na metodzie kinesiology tapingu. Największa światowa firma szyjąca stroje sportowe uszyła kombinezon biegowy którego opis brzmiał jak obcojęzyczny bełkot. W tym samym roku zaczynałem swoją przygodę z fizjoterapią i miesiąc w miesiąc, w trakcie zdobywania wiedzy specjalistyczny bełkot stawał się dla mnie coraz bardziej zrozumiały, aż do momentu w którym mogłem stwierdzić, że oba te wytwory potentatów sportowych są słabe i niedopracowane. Ale co człowiek z małej polskiej wsi mógł wiedzieć na temat technologii dwudziestego pierwszego wieku? Okazało się, że całkiem dużo. Odpowiedzi na wiele pytań znalazłem w firmie ojca. Tam już od jakiegoś czasu najwyższa technologia materiałów była dostępna „od jednego telefonu”. Tam szył się kombinezon w którym Adam rok później zdobył dwa medale w Vancouver i tam rodził się pomysł stworzenia czegoś, czego jeszcze nie było. Tym czymś miał być kombinezon pod kombinezon który w jakiś sposób pomagałby w wyjściu z progu. Prób było wiele, wiele metrów różnego rodzaju materiału zostało wyrzucone w kosz. Ale wiedza krawiecka taty (Tadeusz Szostak) oraz moja wtedy znikoma wiedza oraz ogromna ciekawość doprowadziły w 2012 roku do tego:

 Kombinezon „Power”  jest odzwierciedleniem postępującego nurtu w sporcie, który zaznacza coraz bardziej znaczącą rolę medycyny w osiąganiu najwyższych celów sportowych. Zaprojektowany jest przez specjalistów w dziedzinie fizjoterapii, uszyty z materiałów najwyższej klasy w jednej z czołowych firm na świecie zajmujących się szyciem strojów sportowych .
Działanie kombinezonu można podzielić na trzy kategorie:
- mechaniczną
- funkcjonalną
- odzyskiwania energii

Funkcja mechaniczna bazuje na utworzonej dodatkowej warstwie taśm powięziowych. Materiał o odpowiedniej elastyczności jest pewnego rodzaju „rusztowaniem” natomiast kluczową rolę w tworzeniu owych taśm mają szlaki powstające dzięki perforacji. Każda dyscyplina ma specyficzne kierunki ruchu a co za tym idzie, specyficzne działanie odpowiednich do dyscypliny grup mięśniowych. Wspomniane wyżej taśmy, dzięki elastyczności wspomagają dany ruch.

Działanie funkcjonalne wiąże się zarówno z perforacją jak i z odpowiednim krojem.
Perforacja poza tworzeniem dodatkowych „taśm” rozluźnia mniej używane grupy mięśniowe poprzez mniejsze bodźcowanie naciskiem. Krój z kolei zapewnia równomierny nacisk na kończynę dolną o ciśnieniu 18-23 mm/Hg który pozwala na polepszenie krążenia w żyłach głębokich kończyn dolnych. Ucisk pozwala również na polepszenie przepływu chłonki, pracy pompy mięśniowej, zwiększanie metabolizmu tkanek. Jak w przypadku funkcji mechanicznej tak i tutaj, projekt kombinezonu jest dostosowany do dyscypliny.

Odzyskiwanie energii jest nowością na rynku światowym.
Wszystkie te funkcje możliwe są dzięki materiałom najwyższej klasy. Należy tutaj wspomnieć o wstawkach nieaktywnych mechanicznie które z kolei działają bakteriobójczo, i co najważniejsze o pokryciu materiału systemem odzyskiwania energii dla tekstyliów
Energear  technologią tekstyliów z Schoeller. System ten  zapewnia, że energia promieniowania przez ciało jest odzyskiwana. Ta dodatkowa energia może pozytywnie wpłynąć na wydajność i dobre samopoczucie.
(Opis z wystawy „Wyczyn. Design w sporcie” organizowanym przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego)

Efekt był niemalże natychmiastowy. Zwycięstwa w pucharze świata Kamila Stocha oraz duże zainteresowanie polskiej oraz niemieckiej reprezentacji w skokach narciarskich utwierdziło mnie w przekonaniu, że kierunek który obrałem jakiś czas temu jest jak najbardziej odpowiedni. W lipcu tego roku powstał nowy jeszcze lepszy model. Jednak że, i on potrzebuje dopracowania by mogli startować w nim zawodnicy na całym świecie. Pytanie które pewnie was nurtuje czyli „jakim cudem?” ma prostą odpowiedź: Polskie nie znaczy gorsze. Wiele czynników wpłynęło na to, że firma BERDAX szyje najlepsze na świecie kombinezony dla skoczków i wiele czynników wpłynęło na to, że jako pierwsza firma na świecie uszyliśmy tego typu strój.

Mam nadzieje, iż kolejne posty będą tematycznie bardziej zbliżone do fizjoterapii, jednak przez sentyment oraz godziny pracy włożone w ten projekt musiałem przyznać mu należyte pierwsze miejsce w moim blogu.
Zachęcam was do śledzenia mojego bloga bo w mojej głowie roi się od tematów, a może któryś z nich pomoże wam w codziennej pracy.

Pozdrawiam z (już)  jesiennego Podhala.